sobota, 12 stycznia 2013

Nasz mały PRL

I już kolejna lektura za mną - co zawdzięczam głównie długim przejazdom SKM-ką i wydłużającemu się wczoraj oczekiwaniu na wykład tybetańskiego nauczyciela. Książka Izabeli Meyzy i Witolda Szabłowskiego z początku sprawiała na mnie wrażenie lektury "lekkiej, łatwej i przyjemnej" i planowałam oddanie jej po przeczytaniu. Jednak ten zapis niezwykłych badań terenowych pozostanie na moich przepełnionych regałach, a to głównie z uwagi na - jak sądzę - możliwość wykorzystania go do zajęć o nowomowie i propagandzie w PRL. Dwójka autorów - małżeństwo z dwuletnim dzieckiem - próbowało bowiem przez pół roku żyć dokładnie tak, jak żyli ludzie trzydzieści lat wcześniej, czyli w 1981 roku.

środa, 9 stycznia 2013

Pokój na Itace



I już druga lektura w tym roku, zgodnie z przyrzeczeniem doprowadzona do końca - "Pokój na Itace" niezwykłego Sandora Marai'a. Do tej pory nie znałam pogodnej, nawet prześmiewczej twarzy Marai'a, mając w pamięci jego refleksyjną "Księgę ziół". Książka nie była moim wyborem, lecz została wybrana na styczniową lekturę przez Klub Książki "Secesja" - i bardzo jestem wdzięczna moderatorce za ten wybór.
Książka zaskakująca - składa się z trzech "pieśni" - czyli opowieści - postaci znanych z eposów Homera. Pierwszą pieśń wygłasza oczekująca przez 20 lat na męża Penelopa, która gorzko się rozczarowuje po powrocie Odysa na Itakę. Ulisses jest gwałtowny, podejrzliwy, niewierny - oczekiwanie i wierność żony okazują się zbyt wielką ceną zapłaconą za małżeństwo z bohaterem spod Troi, któremu nie w smak był spokój domowych pieleszy. Autorem drugiej pieśni jest Telemach, który idzie śladem ojca, by dowiedzieć się o nim jak najwięcej - i dojrzewa w jaskiniach zdradzonej przez Ulissesa nimfy Kalipso. Trzecią pieśń opowiada inny syn Ulissesa, Telegonos, który poszukuje ojca, by złączyć swą boską naturę (jest synem bogini śmierci Kirke) z naturą człowieczą. Przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności - o którym jednak Ody wie od dawna od wyroczni - Telegonos staje się zabójcą własnego ojca. I wtedy dopiero może zapanować spokój na Itace.
Fascynujące jest to, że wszyscy oni kochają Ulissesa, a przede wszystkim fascynuje ich jego trudne człowieczeństwo - niestałość, dążenie do przygody, gwałtowność, okrucieństwo.
Zachwyca w tej książce styl. A może - mieszanka stylów, gdyż starożytni Grecy myślą nadzwyczaj nowocześnie i tak też relacjonują wydarzenia i uczucia.
Ciekawym uzupełnieniem książki Marai'a okazała się moja aktualna lektura obowiązkowa z pracy, czyli artykuł "Struktura mitów" z "Antropologii strukturalnej" Claude Levi-Straussa.

niedziela, 6 stycznia 2013

Wiek cudów

Karen Thompson Walker, Wiek cudów

Święto Trzech Króli - i pierwsza lektura w Nowym Roku już za mną. Tym razem złożyłam solenne przyrzeczenie noworoczne, że będę czytać książki OD POCZĄTKU DO KOŃCA, nie zaś pięć po trochu na raz. Wymagam od studentów czytania artykułów, a sama grzeszę... Podobną zasadę pragnę też zastosować wobec napoczętych słoików z majonezem kętrzyńskim, keczupem kwidzyńskim, piklami Branstona, suszonymi pomidorami i helskimi anchois. Zjeść do końca! Love it or leave it.

Lektura ukołysała mnie przez trzy deszczowo- śniegowe dni, przygotowując na koniec świata, który się nie odbył. Z reguły podchodzę do popularnych amerykańskich bestsellerów jak do jeża, ale tym razem promocyjny zakup całego kartonu książek w wydawnictwie "Znak" niezwykle się opłacił (jeśli tak można powiedzieć o lekturze). Walker pisze wysmakowanym językiem, smakując każdy szczegół ginącego powoli świata. Jest to świat cichy, pozbawiony miałkich rozważań i hałaśliwych dialogów, pozbawiony też łatwego optymizmu, typowego chociażby dla hochsztaplerów typu Coelho. Powieść nie jest też tak dramatyczna jak - poruszający podobną tematykę - "Rok potopu" mojej ukochanej Margaret Atwood, ale jej subtelny rytm opowiadania o uczuciach, dojrzewających i ginących jak od podmuchu wiatru, ukazuje w pełni to, co może nadejść - koniec świata właśnie.